"Z pasją w biznesie", czyli jak tenis kształtuje charakter
Mówi się, że „jeżeli nie masz pasji to znaczy, że marnujesz swój czas”.
Co myślisz o tym stwierdzeniu?
Cytat wskazuje, że brak pasji jest czymś negatywnym w naszym życiu. Ale czy tak jest? Dla mnie pasja to „duże słowo”. Oznacza oddanie się czemuś całkowicie, a to nie jest takie proste.
Pasję trzeba znaleźć - nie bierze się znikąd. Czasem w życiu próbujemy wielu rzeczy, przez jakiś czas je robimy, a później jednak stwierdzamy, że to nie to. Sięgamy po coś nowego i znowu testujemy, czy spełnia nasze oczekiwania w dawaniu nam przyjemności. Może być tak, że nigdy nie znajdziemy tej jednej jedynej rzeczy, która nas pochłonie.
Trudno zdecydować czy to, co robimy w wolnym czasie jest pasją, hobby czy zainteresowaniem? Granica jest cienka. Pasja, według mnie, to coś, co nas napędza do działania, wzmaga nasze zaangażowanie, powoduje, że wstajemy z łóżka z niecierpliwością zajęcia się nią. A to nie spotyka każdego i nie każdy ma możliwość realizacji pasji. Codzienność, która nas otacza, często sprowadza nas na ziemię i nie pozwala rozwinąć naszych zainteresowań do poziomu pasji. Na pasję trzeba też mieć czas, a w pędzie dzisiejszego świata wygospodarowanie czasu na przyjemności bywa trudne.
Nie dyskryminowałabym nikogo ze względu na brak pasji. Cokolwiek, co robimy, co jest wartościowe i dobre dla nas lub innych, jest warte docenienia.
Ponad 10 lat temu znalazłam w swoim życiu temat, któremu od tej pory poświęcam dużo czasu, interesuję się nim, żyję nim. Jest to tenis. Początkowo moje zainteresowanie tenisem ograniczało się do oglądania meczów w telewizji, śledzenia historii poszczególnych graczy. Od kilku lat gram w tenisa i uważam go za jeden z najtrudniejszych sportów. Wymaga niesamowitej formy fizycznej, odpornej psychiki i silnej mentalności. Na korcie jesteś sam (oczywiście w grze singlowej). Sam odpowiadasz za wszystko, sam podejmujesz decyzje, sam borykasz się z trudnościami. Sam przełykasz porażkę przegranego punktu, sam się cieszysz z jego wygrania. Jeśli ktoś cię zawodzi, to ty sam. Jeśli z kogoś jesteś dumny, to właśnie z siebie. I każdy z tych elementów trzeba umieć unieść.
Kto jest Twoją inspiracją w świecie tenisa i dlaczego?
Dla mnie mistrzem i inspiracją jest Novak Djokovic. Wspaniały gracz, najlepszy na świecie defensor, a przy tym człowiek, ze swoimi zaletami i wadami.
Novak jako gracz. Dzięki nieustannym treningom, podnoszeniu swoich umiejętności, wprowadzaniu zmian w razie potrzeby, wprowadzaniu nowości, aby móc zaskoczyć przeciwnika, osiągnął mistrzostwo w swoim sporcie. Ma ogromną umiejętność obserwowania swoich przeciwników na korcie, widzi wszystko co się dzieje i szybko potrafi zareagować. W zależności od tego, co prezentuje druga strona, błyskawicznie adaptuje się do sytuacji, wprowadzając zmiany w przyjętej na dany mecz taktyce. Jest pewny siebie i swoich umiejętności, co budzi respekt wśród innych zawodników i daje mu przewagę mentalną na korcie.
Novak jako defensor. Jest najlepiej w historii returnującym zawodnikiem. Dobry return po serwisie przeciwnika pozwala mu często na zdobycie przewagi w wymianie lub nawet na zdobycie punktu. Bezcenne, umieć tak odpowiedzieć przeciwnikowi, żeby od razu przejąć inicjatywę. Djoko jest też uznawany za najlepiej broniącego się zawodnika. Szybkość, elastyczność, wytrzymałość fizyczna, czucie piłki, pozwalają mu na prowadzenie długich intensywnych wymian, często zakończonych sukcesem.
Novak jako człowiek. Jest szalenie inteligentną osobą, ma bardzo duże poczucie humoru. Bywa ironiczny. Dla mnie ważne jest to, że nie prezentuje się jako chodzący wzór cnót, ale człowiek, którym szargają emocje, również te negatywne. Czasem daje im wyraz na korcie i nie wstydzi się tego. Czasem po wygranym meczu jest pytany tylko o jakieś drobne jego zachowanie, a nie o cały mecz, nie o wygraną. W ten sposób otoczenie szuka sensacji i powodów do nazywania go „bad guy”. A on cierpliwie, krótko ucina temat i przechodzi do strony merytorycznej. Motywację w sobie potrafi znaleźć nawet w „kłótniach” z publicznością – znany jest z tego, że potrafi zidentyfikować na trybunach osobę, która jest mu przeciwna, skupić na niej swoją uwagę oraz negatywną energię i dzięki temu podnieść poziom swojej gry, aby pokazać jej, że jest najlepszy!
Czy Twoja pasja jest pomocna w Twojej w pracy? Jeśli tak, to dlaczego?
Tenis pomaga mi w życiu. Po pierwsze pozwala mi się zrelaksować. W czasie treningu czy meczu muszę się skupić na grze: uchwycie rakiety, ustawieniu ciała, torze lotu piłeczki. Nie mam czasu na myślenie o czymś innym. Oderwanie się od dręczących myśli daje wytchnienie mojemu umysłowi. Po drugie intensywny wysiłek fizyczny pozwala mi wyrzucić z siebie stresy oraz utrzymać sprawność ciała. Im trudniejszy trening, tym lepiej. Jeśli na treningu pocę się jak Rafael Nadal, a po nim schodzę z kortu na ostatnich nogach jak Andy Murray, to znaczy, że dałam z siebie wszystko.
Jest dużo podobieństw między wymaganiami, jakie stawia tenis i praca zawodowa. Rozwijanie się przez trening umiejętności, szkolenie, uczenie się nowych technik, wprowadzanie zmian, dyscyplina, wytrwałość, przejmowanie inicjatywy, umiejętność adaptacji, umiejętność prowadzenia gry, zdobywanie przewagi, szybkie podejmowanie decyzji i działania, umiejętność obrony i ataku - to wszystko jest potrzebne i na korcie, i w pracy.
Tenis w ogromnym stopniu uczy cierpliwości, tego, że doprowadzenie własnych umiejętności na najwyższy poziom wymaga czasu, motywacji i codziennego nakładu sił. Sukces może przyjść wcześniej lub później, będzie mniejszy lub większy. Jednak, jeśli nie zrezygnujesz i cierpliwie będziesz dążyć do celu, to kiedyś przyjdzie. Raz w postaci wygranego meczu, innym razem w postaci jednego fantastycznego zagrania, po którym się skacze z radości.
I jeszcze jedna ważna rzecz. Tenis uczy, że nawet po najgorszej porażce trzeba się szybko podnieść, a po nawet największym sukcesie nie można popaść w samozachwyt. Obie te rzeczy trzeba przyjąć, z obu się otrząsnąć i… znowu wejść na kort, żeby wziąć udział w kolejnym trening, a potem zagrać mecz.